Thursday, October 20, 2011

Inspiracja fantasy

U jednego z lubiących mnie na facebooku znalazłem cytat z jednej z najlepszych sag fantasy jakie czytałem. Mowa rzecz jasna o Sadze o Wiedźminie. Cytat pochodzi z dzieła Jaskra, w którym wyjaśnia czytelnikowi, na czym polega prowadzenie działań wojennych.

Poznałem w życiu wielu wojskowych. Znałem marszałków, generałów, wojewodów i hetmanów, triumfatorów licznych kampanii i bitew. Przysłuchiwałem się ich opowieściom i wspomnieniom. Widywałem ich schylonych nad mapami, rysujących na nich różnokolorowe kreski, robiących plany, obmyślających strategie. W tej papierowej wojnie wszystko grało, wszystko było jasne i wszystko funkcjonowało we wzorowym porządku. Tak być musi, wyjaśniali wojskowi. Armia to przede wszystkim porządek i ład. Wojsko nie może istnieć bez porządku i ładu.
Tym dziwniejsze jest, że prawdziwa wojna - a kilka prawdziwych wojen widziałem - pod względem porządku i ładu do złudzenia przypomina ogarnięty pożarem burdel.


Pomyślałem złośliwie, że gdyby zdefiniować następujące zmienne:
  • marszałek, wojewoda, hetman, triumfator, wojskowy := menadżer
  • wojna, bitwa := projekt
  • wojsko, armia := zespół projektowy

to sumie też ma jakiś sens...

Tuesday, October 18, 2011

Nic tak nie zaciemnia sprawy jak dobry przykład

jak ponoć mawiał szacowny nauczyciel.

Czasem mam wrażenie, że to powiedzenie odbija się echem w trakcie zbierania wymagań (w sumie odbija się echem w ogóle w kontaktach międzyludzkich, ale do zbierania wymagań się zawężę).

Próbujesz się dogadać, dowiedzieć co trzeba zrobić, aż tu nagle pojawia się tekst "to ja może podam Panu taki przykład....", który to przykład dokumentnie burzy moje zrozumienie problemu.

Podam taki przykład :), żeby doprecyzować o co mi chodzi. W ramach treningu poprosiłem osobę biznesową o opisanie "myszki do kompa" (rzecz jasna bez używania słów "mysz" i "komputer"). Otrzymałem odpowiedź: „To jest miłe w dotyku jak moje kapcie pluszowe. Jak to głaskam to sprawia mi to przyjemność. Służy to do wyrażania myśli. Wygląda jak zwierze ale na wyższym stopniu ewolucji. Jest większe od biedronki ale mniejsze od psa”.

Wychodzę z założenia, że za efektywność zbierania wymagań odpowiada zbierający. To jego zadaniem jest w porę zauważyć, że przykład/metafora zmierza z zaawansowane pułapy abstrakcji. Tylko co trzeba umieć, żeby na taki przykład się nie złapać?

Przypomina mi się jeden wykładowca matematyki, który słynął z pytań pomocniczych zwanych również pogrążającymi. Student męczy się przy tablicy z przebiegiem zmienności funkcji wykładniczej. Męczy się męczy. A wykładowca na to: "No, no to może ja pomogę. Niech Pan się zastanowi jak wygląda krzywa ładowania kondensatora"....

Friday, October 7, 2011

Planowanie to nie problem

To miał być długi, pracowity wieczór. Nazbierało mi się sporo zadań do wykonania. Gdy tylko drzwi hotelowego pokoju za mną się zamknęły, przystąpiłem do działania według najlepszych prawideł sztuki planowania. Komputer zostawiłem w spokoju dla uniknięcia rozproszeń. Czystą kartę zapełniała powoli acz konsekwentnie rosnąca lista tudusów. Lista to została następnie starannie przepisana na nową kartkę, w już posortowanym według priorytetów porządku.

Tak uzbrojony, włączyłem notebooka i rozpocząłem działania. Pomyślałem, że zerknę co tam przed wyborami. Nic nowego. Ok, zabieram się do pracy. Ponieważ najpierw musiałem odszukać mail na podstawie, którego mam coś tam opracować - odpalam TB. Zaraz po uruchomieniu klienta poczty, automatycznie ściągają się czekające maile. No, tylko rzucę oczkiem....O, siostra przysłała mi przepis na zupę dyniową. Hmm, że niby ja mam to gotować? O, Grzesiek odpisał na facebooku. O, ktoś ma dla mnie ofertę pracy...ups nie, tam już pracowałem. Kurcze, ten mail to mnie wkurzył, muszę odpisać, bo nie zdzierżę!

Ok, jeszcze tylko załączę piosenkę na rozpęd i już się zabieram do pracy. Odnajduję na youtube stary teledysk Ronniego Dio. Naprawdę, koleś miał głos jak dzwon. Szkoda, ze zmarł. Kiedy to było? A, 16 maja..o wtedy, kiedy urodziny mojej siostry. Tak na marginesie o co chodzi z tą zupą dyniową? Jeść mi się zachciało. Jedno jabłuszko tylko, bo wieczór. Na noc jeść nie zdrowo. Nightwith - włączę cicho. O, ciekawe czy są jakieś nowe wtyczki do foobar2000. Zaraz zaraz, która godzina. Północ? A moje zadania? Szlag!


Zadania dryfują

Już nie raz łapię się na tym, że planowanie to bułka z masłem w porównaniu z konsekwentnym podążaniem za planem. Obstawiam, że gdyby nawet najmizerniejsze plany były realizowane w 100%, to osiągalibyśmy znacznie więcej niż obecnie. Kłopot w tym, że zaraz po przystąpieniu do działania, naszą uwagę przykuwa wiele rzeczy, które wywołują serię skojarzeń, które to z kolei kuszą nas do zajęcia się wszystkim tylko akurat nie tym, czym planowaliśmy się zajmować.

Ktoś mi kiedyś powiedział, że przedmioty "wysyłają" do ludzi oferty. Przedmioty starają namówić Cię, abyś z nich skorzystał, wszedł w interakcję. Ładna metafora i chyba oddaje istotę rzeczy. Największym wrogiem dotrzymywania terminów (zakładam, ze sensownych :)) nie jest wcale nieumiejętność planowania, lecz nieumiejętność realizowania planu. Cierpimy na chroniczny brak umiejętności skupienia się i utrzymywania skupienia, choć dawni belfrzy z twardą trzciną w łapie powiedzieliby, że to brak samodyscypliny.

Wielokrotne powtarzanie opisanego na wstępie schematu prowadzi do nawyku silnego jak u mitycznego psa Pawłowa. Po jakimś czasie okazuje się, że po prostu nie sposób zacząć pracy bez godzinnego onetowego rytuału.

Weź pigułkę

Przyczyna tkwi chyba w pigułkowatej mentalności otaczającego świata. Zewsząd wmawia się nam, że istnieją proste rozwiązania na wszystkie problemy. Wcale nie potrzeba pracy nad sobą, wyrzeczeń, poświęcenia. Wystarczy wziąć "pigułkę"np:. przeczytać książkę, która odkrywa sekret, pójść na szkolenie, gdzie wleją nam wszystko do głowy albo pić ziółka i chudnąć 5kg/tydzień. Ostatnio nawet widziałem w TV reklamę, której sens można oddać następująco: "żryj do woli, jak się rozchorujesz to weź pastylkę X i żryj dalej".

Nie inaczej jest z planowaniem i wykonywaniem zadań. Karykaturalnie wykrzywiając powiedzenie "chcieć to móc" wmawia się nam, że po zastosowaniu sprytnych tricków, poradzimy sobie z każą ilością zadań. Gdyby wyobrazić sobie dobę jako koło, to każde z jego wycinków oznacza część doby przeznaczoną na coś.

Przeciętny człowiek ma zajęte całe koło, bo zawsze coś tam robi mniej lub bardziej aktywnie. A tu nagle każą nam sprawić, aby kąt pełny miał więcej niż 360 stopni. Brutalna prawda jest taka, że aby zacząć coś robić, coś trzeba przestać robić albo czegoś robić mniej. To nie żadne hokus pokus, tylko zdrowy rozsądek.

Niestety zaczynamy wierzyć w taką pigułkowatą naturę rzeczywistości. Zaczynamy oczekiwać, że można coś osiągnąć bezkosztowo, że można zjeść ciastko i mieć ciastko jednocześnie. Efektem nie jest jednak natychmiastowy i oszałamiający sukces lecz frustracja, miernota i rozczarowanie.

Terapia

Leczenie z nadmiernego pobudzenia otaczającym światem, które sprzyja rozproszeniu i odciąga od tego, co rzeczywiście należy zrobić, jest możliwe.
Wydaje mi się, że warto zacząć od paru praktyk ograniczających wspomniane oferty przedmiotów:
  • Zadania zaczynaj od pierwszego na liście. Nie od RSS, newsów, maili itp. (wrzucanie RSSów do listy się nie liczy:))
  • Wyłącz komunikator, klienta poczty i włączaj je tylko w ściśle ustalonych porach (wiem, że to czelendż, ale warto spróbować)
  • W kliencie poczty wyłącz automatyczne odbieranie poczty przy starcie i co 10 minut
  • Z umiarem stosuj smartfony. Naprawdę nie musisz być on-line non stop.
  • Jeśli już koniecznie musisz poczytać newsy zrób to na końcu listy zadań, nie na początku
  • Słuchanie muzyki podczas pracy nie jest takie dobre jak się o tym mówi; Jest ok przy prostych powtarzalnych zdaniach. Jeśli zdania wymagają kreatywności, to angażują prawą półkulę mózgu, tą samą co muzyka. Zatem Twoje zadanie konkuruje o zasoby fooobarem2000
  • Jak najszybciej zamykaj zadania i jak ognia unikaj zostawiania ich rozgrzebanych i niedokończonych. Lepiej jest mieć 50% czegoś konkretnego niż 100% świetnych niezrealizowanych pomysłów