Saturday, November 18, 2017

Getting Things Programmed najlepszą książką informatyczną w 2017r.

Wiadomość z ostatniej chwili!


Dziękuję za wyróżnienie! Przyznam, że najwartościowszą rzeczą, która przyszła razem z tą nowiną były dwie rzetelne recenzje od Kapituły Konkursu. Uwzględnię je w drugim wydaniu, o które Wydawnictwo ostatnio się dopytuje.

Co z tym analitykiem?

Kiedyś napisałem na gorąco o kilku sprawach, o których powinien wiedzieć analityk. Już po siedmiu latach mam kolejną refleksję o roli analityka :)

Jak wiadomo konsultanci nigdy nie mówią wprost, zacznijmy zatem od pewnej historii...

Jak urządzić mieszkanie?

Sęk w tym, że nie bardzo wiem jak. Moje kawalerskie kwatery przypominały koszary. Z tego względu dla uwicia rodzinnego gniazda postanowiłem skorzystać z profesjonalnej pomocy.

Projekt wykonawczy - bo o tym mowa - został wyceniony przez architektów na 6,1k. OK, pomyślałem, jeśli ma być dobrze i full profeska, to niech będzie.

Akcja rozpoczęła się od inwentaryzacji, a efektem - jak mnie pouczono - miał być PROJEKT WYKONAWCZY. Kompleksowa dokumentacja dla wykonawcy wykończenia, dzięki któremu będzie on mógł "zrobić" mieszkanie kropka w kropkę w zgodzie z zamysłem architektów.

-- Czyli moja ekpia będzie wszystko wiedziała co i jak z tego projektu?
-- Tak! - zdecydowanie potwierdzili architekci - Nie będą musieli zadawać żadnych pytań.

Skąd ja to znam - przemknęło mi przez głowę.

-- Więcej wiary! - skrytykowałem się w myślach - przecież budowle wznosi się od tysięcy lat. Architekci nie są w ciemię bici i wyłożyłem pierwszą ratę - 3,3k.

Co z tą fugą?

Projekt rzeczywiście robił wrażenie: gruby z zewnątrz, a w środku wszystko szczegółowo rozrysowane. Nawet rozłożenie płytek w łazienkach zostało precyzyjnie zaplanowane tak, że odniosłem wrażenie, iż sam bym sobie wykończył to mieszkanie, posługując się rzeczonym projektem. Bez słowa wyłożyłem drugą ratę - 2,8k.

Któregoś dnia zadzwonił do mnie Pan Czarek - główny specmajster z ekipy wykonawczej.

--Panie Michale, fugi się nie schodzą...

Fugi nie schodziły w dolnej łazience. Rząd płytek drewnianych jakoś nie chciał spasować się z płytkami ceramicznymi. Ale łaj?

Wnikliwa analiza w składzie: ja, ekipa i architekt zaowocowała oczywistą odpowiedzią - do projektu wkradł się błąd. Płytki drewniane miały wysokość nie 30cm lecz 31,5cm !

Jak to możliwe - zachodziłem w głowę. W projekcie za prawie 7 klocków takie rzeczy? Architektom trzeba oddać jedno, że sytuację uratowali - i tym razem i w kolejnych przypadkach.

Panie Michale, nie jesteśmy idiotami

-- Panie Michale, nie jesteśmy idiotami - zaczął majster Czarek. -- Przecież ja wiem, jak położyć płytki. No, ale kazał Pan robić wg projektu, a ja z projektem nie będę się kłócił. Po co oni tu piszą, że "drzwi mają być z podcięciem wentylacyjnym? Przecież wiadomo, że mają być podcięte. Po co piszą, że kibel ma być wiszący? Przecież jak go Pan przywiezie, to się okaże czy wiszący, czy stojący.

Tu Pan Czarek pokazał mi, jak wyobraża sobie projekt wykonawczy.

-- A gdzie reszta szczegółów? - zapytałem zdziwiony.
-- Resztę, to sobie dogadamy.

Coś tu poszło nie tak

Mieszkanie zostało wykończone jak trzeba. Siedziałem zadumany na schodach, trzymając w ręku PROJEKT WYKONAWCZY - plik kartek, za który zapłaciłem 6,6k. Coś tu jednak poszło nie tak.

Nie kwestionuję ceny za pracę architektów, wiadomo, że robota kosztuje. Kwestionuję cel, do którego wspólnie się skomitowaliśmy. Nie chciałem płacić za projekt, bo te rysunki nie mają dla mnie żadnej wartości. Chciałem zapłacić za doprowadzenie mieszkania do takiego stanu, jaki spodobał mi się na rysunkach. O to mi chodziło!

A co z tym analitykiem?

Analityk w zespole, analityk jako PO, analityk jako Proxy PO...itd. Każda z tych konfiguracji ma sens. Tyle, że analityku! Twoim celem nie jest wysmażenie BPMNów, UMLi, czy cholera wie czego tam jeszcze. Twoim celem jest dostarczenie tego, czego chce klient. Wespół z innymi wykonawcami na przykład z zespołem deweloperskim. Nie bez powodu na rynku pojawiły się biura architektoniczne mające własne ekipy.

Zauważ, że w opisanym przykładzie nie można mieć żalu ani do architektów, ani do ekipy. Problem leżał w tym, że setup organizacyjny pracy był niewłaściwy. Architekci poprzez zakontraktowanie PROJEKTU mieli inny cel niż ekpia.

Chociaż sam prowadziłem wiele szkoleń z UML, jestem raczej niechętny tego rodzaju formalnym notacjom. Ich intencja jest szczytna, ale prowokują one sytuacje, w których to chęć stworzenia poprawnego modelu zastępuje cele klienta. O wiele bardziej przemawiają do mnie nieformalne notacje "free form diagrams" prezentowane chociażby przez Simona Browna w "Software Architecture for Developers".

O tym, że, mało który deweloper używa UMLa zgodnie ze specyfikacją, nawet nie wspominam.

Tuesday, November 14, 2017

Prosto ze spożywczaka ważna lekcja analizy

Proponuję ćwiczenie w terenie: odwiedź 5 małych sklepów spożywczych i obserwuj, jakie pytanie zadaje klientowi sprzedawca tuż po podaniu żądanego towaru.


Już?


Prawdopodobnie zauważysz, że zadawane jest jedno z dwóch pytań:

  • Czy to wszystko?
  • Co jeszcze? (w zlokalizowanej wersji na mojej dzielni brzmi to: Co wincyj??)

Gdybyś dodatkowo zliczał liczbę zakupionych produktów w zależności od zadawanego pytania, przekonałbyś się, że Ci którzy pytają Co jeszcze? sprzedają więcej.

How it works?

Co jeszcze? jest pytaniem otwierającym proces i skłania klienta do zastanowienia się nad tym, czego jeszcze może potrzebować ze sklepu.

Czy to wszystko? zamyka proces i skłania klienta do skupienia się na tym, czy produkty na ladzie są wystarczające do jego potrzeb?

Tym czasem w trakcie analizy...

Pytaj Czy to wszystko?, gdy formułujesz kryteria akceptacyjne. Chcesz przecież mieć możliwie mały zbiór kryteriów, który spełnia potrzeby interesariusza.

Pytaj Czy to wszystko?, gdy rozmawiasz z interesariuszem, który ma tendencję do dygresji. Od takiej osoby łatwo uzyskasz scenariusze alternatywne przypadku użycia, ale ze scenariuszem podstawowym może być kłopot. Zatem możliwie często staraj się domykać proces za pomocą pytania czy to wszystko?

Pytaj Co jeszcze?, gdy chcesz doprecyzować scenariusz podstawowy przypadku użycia. Wtedy przydaje się "pociągnięcie" procesu do końca za pomocą pytania co jeszcze?

Co wincyj?

Wincyj znajdzieta w mojej ksiunżce "Jak rozmawiać z klientem, który nie wie, czego chce" w rozdziale "7. Sztuka konwersacji z klientem".

Saturday, November 4, 2017

Poproszę kartę PayBack!

Poproszę kartę PayBack! - z niezachwianą pewnością w głosie wypaliła dziś do mnie obsługa stacji BP.

Najpierw poczułem lekki niepokój - Rany, nie mam karty PayBack!, następnie poczucie winy, bo przecież nie mam karty PayBack, a Pani prosi i na końcu złość odbijająca się w mojej głowie głośnym WFT.

Szczęśliwie miałem jeszcze przed sobą chwilę jazdy, żeby zastanowić się na spokojnie, co tam się właściwie wydarzyło.

Poproszę kartę PayBack! - to hakerskie zdanie, które zawiera w sobie ukryte założenie, że kartę PayBack posiadam. Aplikowanie klientowi takiego pytania wywołuje w nim - tak jak we mnie - wrażenie, że skoro akurat nie ma tej karty, to jest to nie w porządku i powinien ją czym prędzej założyć u życzliwiej - a jakże! - obsługi stacji benzynowej. W dodatku jest to polecenie do wykonania, a nie pytanie, co tylko potęguje nerw klienta.

Od razu przypomniałem sobie sytuację sprzed kilku lat, gdy dostałem telefon od jednego z ubezpieczycieli, a tam głos w słuchawce Dzień dobry! Czy zależy Panu na bezpieczeństwie Pańskiej rodziny i umówi się Pan ze mną na rozmowę w sprawie ubezpieczenia na życie?.

Było to diabelstwo level wyżej. Gdyż w jednym pytaniu zamkniętym - na tak || nie upakowane zostały dwa pytania. Pierwsze, na które oczywiście się zgodzę. Drugie zaś to właściwa intencja manipulanta z drugiej strony kabla. Hack polegał na tym, że odpowiadając automatycznie na całe pytanie, niechcący można zgodzić się na spotkanie, a gdy to już się stanie manipulant skorzysta z zasady konsekwencji i zaciągnie Cię do oddziału ubezpieczyciela.

Wróciłem na tę stację.
- Przepraszam, dlaczego powiedziała Pani do mnie "Poproszę kartę PayBack" zamiast najpierw zapytać "Czy ma Pan kartę PayBack?
- Tak nam każą mówić. Nie wolno nam inaczej zwracać się do klientów
.
No brawo za szczerość.

I tu dochodzimy już do poważnych spraw - do zasad. Na stronie BP można znaleźć ichni Kodeks Postepowania, w którym stoi jak byk:

No, więc uwaga ludkowie od trenowania i pisania skryptów dla obsługi stacji benzynowych: strzelanie w klienta manipulacyjnymi komunikatami to rażący brak szacunku dla klienta i niezwykle mierne standardy etyczne. Czuć, że coś się rozjeżdża między deklaracją wartości a ich praktycznym stosowaniem. Bob Dudley nie jest z tego dumny. Słowo daję, że przy następnej prośbie o kartę PayBack kasier/ka usłyszy - Czy przestał/a już Pani/Pan obnażać przed nieznajomymi?.

Z podobnym numerem spotkasz się w Castoramie Poproszę kod pocztowy! - pyta kasjer z pewnością w głosie. Nie podawaj kodu, nie bierz udziału w badaniach marketingowych, za które Ci nie płacą :).